"La la Land" to czwarty film w reżyserii Damiena Chazelle'a, który swoją karierę rozpoczął w 2009 roku, nakręcając dramat muzyczny - "Guy and Madeline on a Park Bench". Mimo że film nie okazał się hitem, to Chazelle nie utracił ambicji i po trzech latach wyreżyserował krótkometrażowy "Whiplash", który zyskał takie zainteresowanie, że w 2014 roku powstała jego pełnometrażowa wersja. Swoim ogromnym zaangażowaniem podbił serca widzów, zyskując rzeszę oddanych fanów na całym świecie. Zaskoczony swoim sukcesem, nie spoczął na laurach i zdecydował się nakręcić musical w starym, dobrym stylu, co w efekcie zaowocowało "La la Landem" - jednym z najlepszych filmów ostatnich lat.
Fabuła koncentruje się na dwójce młodych i ambitnych mieszkańców Los Angeles. Ona - Mia, pełna uroku kelnerka, której marzeniem jest zostanie sławną aktorką, On - Sebastian zmotywowany muzyk, pracujący w knajpie, pragnący otworzyć własny klub jazzowy. Losy tych dwojga krzyżują się, owocując piękną miłością oraz wspólnym dążeniem do spełnienia swoich snów o karierze.
Fabularnie można odnieść wrażenie, że dzieło Chazelle'a wydaje się dość oklepaną historią miłosną w tonie produkcji Woody'ego Allena, jednakże "La la Land" to film jedyny w swoim rodzaju. To dzieło skrojone z wysokiej jakości materiału, zachwycające warstwą audiowizualną oraz techniczną. Nie będzie przesadą powiedzieć o "La la Landzie", że jest jednym lśniącym arcydziełem.
W filmie zachwyca ścieżka dźwiękowa. Już po kilku sekundach seansu można dostrzec, że twórcy położyli silny nacisk na warstwę muzyczną, która niewątpliwie uprzyjemnia oglądanie. Na początku słyszymy bardzo skoczną piosenkę - "Another Day of Sun", w trakcie której widzimy setki statystów, tańczących na autostradzie w jej rytmie. Następnie jest "Someone in the Crowd", a potem "A Lovely Night" a jeszcze później "Planetarium" - każda piosenka ma swój urok i od razu wpada w ucho, jednak są dwie, o których trudno byłoby zapomnieć. Mianowicie, "City of Stars" oraz "Fools Who Dream", owe utwory można słuchać bez końca - są bardzo nastrojowe, a także mają przekaz. Nic więc dziwnego, że obie były nominowane do Oscara, a jedna z nich zwyciężyła statuetkę.
Kolejnym atutem jest obsada. Emma Stone i Ryan Gosling udowodnili, że nie są tylko niezłymi aktorami, ale również pięknym, obdarzonym naturalną chemią duetem. Już mieliśmy przyjemność oglądać ich razem w "Kocha, lubi, szanuje" czy "Gangster Squad. Pogromcy mafii", gdzie pokazali solidny kawał aktorstwa, kreując zgraną parę, jednakże w "La la Landzie" przechodzą samych siebie. Szczególne oklaski należą się Emmie, która zagrała na najwyższym poziomie. Ujmuje nieśmiałym uśmiechem, zachwyca również naturalną modulacją głosu. Aktorka wykazała się również umiejętnościami wokalnymi - zwłaszcza wykonując "The Fools Who Dream". Kilka razy można usłyszeć nutkę fałszu, jednak dzięki temu film nabiera większego realizmu, podobnie bohaterowie. Emma wcieliła się w najlepszą rolę w swojej karierze (jak do tej pory) i w pełni zasłużyła na uhonorowanie Oscarem. Ryan Gosling także pokazał się z bardzo dobrej strony, lecz pozostał w cieniu swojej filmowej partnerki. Mimo że udało mu się wykreować bohatera z krwi i kości, to miewał już lepsze role, w których miał okazję bardziej się wykazać.
Przepełniona barwami scenografia oraz bardzo dobre zdjęcia stworzyły pełen uroku klimat. Autor zdjęć - Linus Sandgren z wyczuciem i rzetelnością podszedł do swojej pracy, dbając, aby z każdego kadru wypływała piękna paleta kolorów, zgodnie z koncepcją Damiena Chazelle'a. W trakcie filmu otrzymujemy wiele doznań estetycznych, a niektóre ujęcia osiadają pod powiekami.
Obraz Damiena Chazelle'a bez problemu poruszy każdego, nawet mniej wrażliwego widza. To pełna ciepła i uroku historia o miłości, ale również o marzeniach, które każdy chciałby zrealizować. To nie byle musical, mający na celu tylko zauroczyć jazzem, to motywujący do działania materiał, który niesie za sobą wiele wartości i przesłań. "La la Land" to film, którego dawno nie widzieliście, zrealizowany po mistrzowsku.