Recenzja filmu

Z perspektywy Paryża (2017)
Jean-Paul Civeyrac
Andranic Manet
Diane Rouxel

Nierówne wariacje

Twórca filmu jest o kilka dekad starszy od swoich bohaterów, czasem mamy wrażenie, jakby wkładał w ich usta fascynacje, obsesje i problemy swojego pokolenia – podobnie jak Woody Allen zrobił to
Od początków francuskiej nowej fali minęło już prawie 60 lat, nurt ten ciągle wpływa jednak na kolejne pokolenia francuskich reżyserów. "Z perspektywy Paryża" Jeana-Paula Civeyraca dostarcza kolejnego przykładu tego, jak przemożny jest to wpływ. Film wygląda, jakby trafił do nas z końcówki lat 60. Uderza jego podobieństwo do dzieł twórców drugiego pokolenia nowofalowców: Jeana Eustache i Philippe Garrela.


W realiach współczesnego Paryża Civeyrac umieszcza historię stanowiącą wariacje na temat znanych nowofalowych tematów. Młody człowiek, Etienne, przyjeżdża na studia z prowincji do Paryża. Uczy się kina. Godzinami dyskutuje ze swoimi znajomymi o radzieckich reżyserach, Dreyerze i kinie giallo. Czytuje i cytuje Novalisa, Edgara Allan Poe oraz Pascala. Toczy spory o politykę i sztukę. Snuje się po mieście. Przeżywa miłosne wzloty i upadki. Przekonuje się, że marzenia mogą bardzo łatwo roztrzaskać się o mur rzeczywistości. Odpala jednego papierosa od drugiego. Wszystko to nakręcone w czerni i bieli – jeśli ktoś nie lubi takich klimatów, niech do "Z perspektywy Paryża" nawet się nie zbliża.

Jednak także fani nowofalowego kina gadanego mogą mieć w wielu miejscach z dziełem Civeyraca problem. Jego nowofalowe wariacje w niejednym miejscu brzmią głucho. Twórca filmu jest o kilka dekad starszy od swoich bohaterów, czasem mamy wrażenie, jakby wkładał w ich usta fascynacje, obsesje i problemy swojego pokolenia – podobnie jak Woody Allen zrobił to z Jasonem Biggsem i Christiną Ricci w jednym ze swoich najgorszych filmów, "Życie i cała reszta" (2003). Poza dyskusją o Pussy Riot dwudziestolatkowie z filmu Civeyraca rozmawiają niemal wyłącznie o filmach, książkach, utworach muzycznych i innych tekstach kultury powstałych na długo przed ich urodzeniem. Brzmi to fałszywie, pretensjonalnie, antykwarycznie. Bohaterowie wyglądają jak niewcześni rozbitkowie, którzy do drugiej dekady XXI wieku trafili z jakiejś odległej epoki. Film jest też zwyczajnie za długi – trwa prawie dwie i pół godziny. Po 90. minucie coś zaczyna w nim szwankować i odbiór staje się coraz bardziej męczący.

 

A przy tym nie potrafię skreślić zupełnie tego filmu. Civeyracowi zdarzają się pełne filmowego piękna fragmenty, gdy jego kinu udaje się dotknąć egzystencjalnej prawdy. "Z perspektywy Paryża" najlepiej działa tam, gdy buduje gęstą sieć niejednoznacznych relacji między młodymi ludźmi, ciągle uczącymi się własnych emocji, ograniczeń, reguł rządzących społecznymi grami.

Dla Ettiene'a bowiem równie ważne co edukacja w szkole filmowej i poszukiwanie własnego filmowego głosu, są przyjaźnie i miłości, w jakie wikła się we francuskiej stolicy. Zwłaszcza trójkąt, w który wplątuje się z jedną ze swoich współlokatorek, Annabelle, oraz przyjacielem ze studiów, Mathiasem. Ich relacja – miłosne komplikacje, zawiedzione przyjaźnie, rywalizacje i ambicje, spory o kino i politykę – stanowi serce filmu. Gdy film trzyma się tego wątku, staje się melancholijnym, subtelnym, rozgrywającym się w niedopowiedzeniach i elipsach hymnem na cześć radykalizmu, energii i siły młodości, a też wpisanych w nią: naiwności, kruchości, podatności na zranienie i rozczarowanie. Szkoda, że te piękne momenty giną w dłużyznach i gadaninie. 
1 10
Moja ocena:
6
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones