„Biały szejk”, pierwszy w pełni samodzielny film genialnego włoskiego reżysera, to niejako wstęp do jego wielkiej twórczości, zapowiedź późniejszych filmów, ich problematyki i poetyki, a zarazem próbka nieprzeciętnego talentu Felliniego. W „Białym szejku” kształtuje się też specyficzny, niepowtarzalny styl tego reżysera.
Młode małżeństwo, Ivan i Wanda przybywają do Rzymu, aby spotkać się z rodziną pana młodego, dla którego najważniejszy jest honor i dobre imię własnego nazwiska. Wanda, nieco zagubiona i naiwna, próbuje wykorzystać pobyt w Rzymie po to, żeby spotkać się ze swoim idolem – tytułowym Białym Szejkiem, bohaterem popularnego fotokomiksu. Jednak ten, który był dla Wandy niemal bożkiem, ideałem piękna, wcieleniem marzeń i snów o szczęściu, w rzeczywistości okazuje się przeciętnym i trywialnym mężczyzną, a do tego oszustem...
W „Białym szejku” są już widoczne motywy i elementy, które staną się nieodłączne w późniejszej twórczości Felliniego – Rzym, morze, życie artystów, motyw snu, magii (często padają tu słowa „życie jest snem”). Jest tu też charakterystyczna dla okresu neorealistycznego (choć ten neorealizm u Felliniego był bardzo specyficzny) w twórczości reżysera obserwacja społeczna. „Biały szejk” to przede wszystkim film o pięknie życia, ale i jego okrucieństwie. W postaci Wandy możemy doszukać się cech „kobiety nieszczęśliwej”, która później wielokrotnie będzie się pojawiać w filmach Felliniego (przede wszystkim „La strada” i „Noce Cabirii”). Jej sen, marzenie o szczęściu w starciu z rzeczywistością zostanie brutalnie odrzucone. Czyż ta naiwna twarz Wandy, jej zagubienie nie przypomina momentami Cabirii czy Gelsonimy?
Ciekawostką jest również udział w filmie żony reżysera, wielkiej Giulietty Masiny, w epizodycznej roli prostytutki Cabirii (!), którą później, choć w zupełnie innym wydaniu, powtórzyła w „Nocach Cabirii”.