Chciałabym tu zacząć temat na nowo, na poważnie, zapraszając do dyskusji osoby podobnie
jak ja - zaintrygowane. Osobiście mam po tym filmie mieszane uczucia, dlatego z oceną
postanowiłam się na razie wstrzymać.
Wymienię zamiast tego parę rzeczy, które moim zdaniem przemawiają na plus albo na minus:
- scenografia, główny przedmiot dyskusji pozostałych filmwebowiczów - podobał mi się tu sam
fakt oryginalności, nie znam innego filmu podobnego typu, natomiast poza tym ogólny efekt
mnie rozpraszał, był interesujący jako coś dla mnie nowego, ale nie mogę powiedzieć żeby
przypadł mi specjalnie do gustu;
- urywane ujęcia, dające z początku wrażenie jakby film był źle montowany - tu na odwrót. Na
początku rzeczywiście miałam odstręczające wrażenie, ale kiedy zorientowałam się że to
naumyślny zabieg wydało mi się to bardzo ciekawe;
- narrator i podział na rozdziały, jako podkreślenie relacjonowania książki, co jest w filmach
dość powszechne, ale nie w aż tak wyeksponowany sposób - dla mnie jak najbardziej na plus;
- długość: moim zdaniem dałoby się całość skrócić. Przynajmniej o pół godziny. Filmy trzy-i-
plus-godzinne stają się przydługawe, nie przypominam sobie żadnego poza Braveheartem
wyjątku;
- i wreszcie: końcówka. Jedyna rzecz, która skłoniła mnie do poważnego zastanowienia się
nad tym, jak postrzegam film i założenia tego tematu. Bez końcówki wystawiłabym
"filmwebowe 6", za oryginalność von Triera. Natomiast ona absolutnie powaliła mnie z nóg.
Zaskakująca, niespodziewana, ale w pozytywny sposób, cała historia potrzebowała właśnie
takiej pointy, trochę demonicznej, ale nagle właśnie ona zgrała mi się perfekcyjnie z całą
minimalistyczną oprawą. I naprawdę, po prawie trzech godzinach znużonego spoglądania i
rozproszonego zerkania na telefon nagle wybałuszyłam gały i zrozumiałam po co tyle
czekałam.
No ale fabuła to przecież nie do końca kwestia która powinna być rozważana przy ocenie filmu
na podstawie książki. Więc właśnie.