Czułem się jakbym oglądał chińskiego Stevena Seagala. Zajeżdża propagandą, aktorsko jest strasznie, radę daje jedynie główny bohater wraz z głównym antagonistą. Jedyna rzecz, dla której warto zobaczyć film, są sceny walk, bo prezentują się fajnie, ale to raczej w miarę normalne w chińskim kinie.