PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119423}
7,2 4 731
ocen
7,2 10 1 4731
6,0 6
ocen krytyków
Manderlay
powrót do forum filmu Manderlay

"Dogville for Dummies"

ocenił(a) film na 4

"Manderlay" rozpoczyna się od podróży Grace z ojcem po południowych stanach USA. Dla Grace końcem tej podróży będzie przypadkowe spotkanie w kolejnej dziurze na końcu świata (widać Dogville niczego ją nie nauczył). Tu natyka się na plantację bawełny, na której wciąż wszyscy radośnie oddają się niewolnictwu. Grace, jak na rozwydrzonego bachora przystało, postanawia zaprowadzić tu swoje własne porządki. A ponieważ ma teraz do dyspozycji śmierć niosącą broń i kilku byczków, którzy bronią ową potrafią się posługiwać, wydaje jej się, że ma nie tylko prawo, nie tylko obowiązek, ale i dostateczne środki, by uratować biednych i bezradnych czarnoskórych niewolników od okrutnych i bezdusznych bladolicych ciemiężycieli.
I tak oto oglądamy wyzwolenie Manderlay spod dyktatorskich rządów, wkroczenie sił okupacyjnych i implementowanie demokracji w cieniu broni palnej. Ciąg dalszy jest łatwy do przewidzenia, bo też Trier nie sili się zbytnio na oryginalność. Wszystko w tym filmie przypomina "Dogville", to w zasadzie taka uproszczona wersja "dla opornych", dla których amerykańskie aluzje z pierwszej części nie były dość wyraźne.
Niestety ta dosłowność "Manderlay" jest powodem, dla którego film oceniam jako niepowodzenie. "Dogville", odarte ze scenografii, w sposób naturalny skupiało uwagę widza na samych relacjach międzyludzkich. Trierowi udało się wtedy stworzyć przypowieść biblijną, uniwersalną historię o dynamice relacji, zaburzeniach i procesach zachodzących w niewielkiej, zamkniętej społeczności. Część druga pozbawiona zostaje uniwersalności. Dostajemy łopatologiczną wręcz lekcję demokracji w wersji amerykańskiej (a dokładniej w wersji republikańskiej). Lekcja ta jest wyraźnie stronnicza (i to mówię ja, osoba, która zwolennikiem USA się zdecydowanie nie mieni), a czasem wręcz w swej złośliwości nieco krzywdząca. Owszem, Trier wciąż jest w stanie (zwłaszcza w końcówce) przekroczyć granicę konkretu, pokazując szersze konsekwencje bycia członkiem społeczności zniewolonej. Ginie to jednak w natłoku banalnych antyamerykańskich haseł.
Z przyciężkim, nie potrafiącym się wzbić ponad przeciętność scenariuszem, w parze idzie pozbawiona wyobraźni, polotu gra aktorska. Nie ma nikogo, kto zapadłby mi w pamięci. Grace w wykonaniu Howard jest dla mnie ledwie do przyjęcia. Choć w dużej mierze jest to wina samego scenariusza. Po prostu po przeżyciach z Dogville taka Grace, jaką widzimy w Manderlay jest dla mnie zupełnie niewiarygodna (za to gdyby Manderlay wydarzyło się przed Dogville, byłoby to dla mnie o wiele bardziej zrozumiałe). Bardzo istotna z punktu całości rola Glovera nie zostaje w sposób wystarczający wyeksponowana, przez co pointa z jego udziałem nieco mija się z celem. Jest niczym królik z kapelusza wyciągnięty na końcu, a przecież miał cały film na to, by stać się owym królikiem.
Jedna rzecz ratowała film przed kompletną porażką - narrator. Dostał on najlepsze teksty, pełne ironii, cynizmu, ostre i boleśnie trafne, a John Hurt czyta je z taką gracją, że po prostu nie sposób nie słuchać go z pełną skupienia uwagą, bawić się jego wypowiedziami, szukać ukrytego dna w dwuznacznych komentarzach i gierkach słownych.
Co do samego filmu, to więcej treści odnalazłem w kolekcji zdjęć, jakie zaserwował widzom Trier podczas napisów końcowych, niż podczas dwóch godzin poprzedzających ten 'pokaz slajdów'.
Pierwszy film widziany w kinie w tym roku i już pierwsze rozczarowanie. Teraz może być już tylko lepiej.

użytkownik usunięty
torne

zgadzam się,
chociaż dla mnie troche odwrotnie, rozczarowanie, ale na koniec roku :P

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones