Parę refleksji.. Pani Howard nie zepsuła filmu,a nawet nieźle sobie poradziła. Panią Nicole Kidman ona nigdy nie będzie, to oczywiste. Swoiste kino moralnego niepokoju. Von Trier stawia pytania o to,co ważne - wolność, godność, nadzieję, tzw. dobro wspólne, demokrację... I te pytania kłębią się w głowie po wyjściu z kina a myślę, że zostaną na dłużej. Temat pozornie wyczerpany, wielokrotnie wałkowany - a "Manderlay" pokazuje, że jednak nie oraz że można czymś jeszcze zaskoczyć. Polecam - taki przebudzający wstrząs pomaga nie zatrzymywać się w myślowych schematach.