Po pierwsze, Disney znów ostrożnie podchodzi tworząc generyczny popcornowy film bez polotu. Jedyne czym to można tłumaczyć to, że chcą uderzać w target dziecięcy. Jednocześnie jednak to nie jest do końca kino dla dzieci, a gdzie tam niby wplata się treści dla starszego widza, czasem można zrobić zgrabnie, a czasem wychodzi to jak siadanie okrakiem na płocie.

Po drugie, kobieca emancypacja w kinie superbohaterów. To nie zadziała tak, że zróbmy film gdzie jest kobiecy team, uratuje świat, one są super fajne itd.
To jest podobne co z emancypacją w sporcie, czemu WNBA albo piłka nożna kobiet nie zarabia tyle? Bo mało kogo obchodzi, więcej - ona nie interesuje nawet kobiet, jak się pyta feministki o wymienienie topowych zawodniczek to nie wiedzą co powiedzieć. Dla kogo więc jest kobiecy sport?
To samo kino superbohaterskie, to że zaczniemy głośno mówić "ej patrz, tu są superbohaterki, są fajne tak samo jak znani bohaterowie, no weź je polub i idź na ich film do kina!" nie zadziała.

Żeby w ogóle zrehabilitować tą postać komiksową to zostaje tylko terapia szokowa, zrobić coś takiego jak zrobiono z Jokerem czy Batmanem - olać dzieciarnię i młodzież, zrobić coś ciekawego, oryginalnego i trudnego. Na to jednak Disney raczej nie pójdzie.