Zemsta smakuje słodko nawet w skąpanej śniegiem Norwegii. Takie jest chyba główne przesłanie
filmu, który tarantinowską fetyszyzację przemocą i coenowskie rozwiązania fabularne łączy tylko
częściowo udanie. Z jednej strony reżyser wprowadza pewną ,,głębię psychologiczną" - matka
zabitego chłopaka zapada w chorobę psychiczną, narasta dystans między nią a ojcem, głównym
bohaterem, ale w pewnej chwili ten ślad się urywa i zamiast tego mamy kolejną porcję jatki.
Sytuację ratuje być może czarny humor dawkowany stopniowo i z fasonem, ale nawet i on się
wydaje odtwórczy i znów przypomina styl coenowski. Reasumując - film, który łatwo i przyjemnie się
ogląda i który wkrótce się zapomni. 6/10