Ocena trochę na wyrost. Jawna zrzynka z Cohen'ów. Ale w dobrym stylu. Niezłe kreacje aktorskie, może ciut przerysowane. Ale jeśli film traktować jako makabreskę to przynajmniej mi to nie przeszkadza. Podobało mi się, że nie zrobili ze Stellana nagle bad boya pełną gębą. Bruno Ganz nie daje oderwać od siebie oczu, w swojej niemal milczącej roli. I pastisz to i nie, no bo śmieją się z kondycji Norwegii. Nie potrafię jednoznacznie ocenić. Trochę śmierdzi robieniem filmu na siłę pod Oscara
PS: Co do tytułu. Gdzieś widziałem, że to znaczy "skończony idiota". Nie żebym się chciał nabijać z polskiego tytułu. Dla odmiany ponabijam się z USA. U nich to jest " in order of disappereance". Jak widać nie tylko nasi dystrybutorzy umieją tłumaczyć.