Page jest tutaj w swojej życiowej formie i jego performance zapiera dech w piersiach. Za sprawą jego natchnionej jak nigdy gry (solówki!) klasyczne utwory grupy nabrały nowego wymiaru i pobiły wykonania płytowe. Gdyby tylko Plant był w lepszej formie i tak nie skrzeczał, a zaśpiewał potężnym głosem jak we wcześniejszych latach...