Film to mieszanina ujęć pokazujących piękno natury oraz różnice kulturowe na świecie.
Kilka wniosków na gorąco po filmie w punktach:

1. W filmie przedstawiono kontrasty pomiędzy wschodem i zachodem (Afryka, Bliski wschód, Indie, Azja kontra USA/Europa) a w tym:

- Różnymi rodzajami wierzeń: od plemion Afryki, poprzez chrzty katolickie, tradycje indyjskie [...] do mnichów tybetańskich.

Noszenie ciężarów na głowie i ciężka praca vs amerykanie na siłowni jadą na rowerach stacjonarnych.

- Poziomem życia: Bieda kontra bogactwo (szeroko rozumiane)
Bieda w "favelach" Ameryki Południowej vs apartamenty z basenami odgrodzone murem.
Amerykanie kupujący pakowane mięso vs rzeźnia gdzieś w Chinach.
Zakorkowane ogromne miasto vs kopalnia gdzieś w Ameryce Południowej.

- Wartościami?
Globalizacja vs Tradycja
Dobro i zło?
np. Żołnierze vs Więźniowie
Wojna vs Pokój?
Poparzony żołnierz vs Mnisi ?

- Tradycją
np. Rodzina z pasją do broni palnej vs Tybetańscy mnisi obchodzący jakieś święto.
- Codziennością
Pani w Afryce wychowująca dziecko vs Chińczycy w fabryce.

Człowiek vs natura?
Piękno natury vs niszczenie jej przez człowieka.




Ogólnie wychodzi na to, iż film pokazuje świat szeroko rozumianego wschodu w kontraście do zachodu.


Mój osobisty subiektywny wniosek to:

Tradycja jest głupotą. Powtarzaniem czynności, których do końca się nie rozumie, ale robi się tak ze względu na swoich przodków bo oni tak robili. Dla racjonalnego człowieka jest to zwykłe marnowanie czasu i energii. Dla niektórych to codzienność. Smutne.

Globalizacja zmierza w ślepy zaułek.