Nic mnie w polskim kinie nie denerwuje tak bardzo jak w ostatnim czasie wpuszczanie na siłę aktorów młodego pokolenia, którzy za nic nie potrafią grać ale tatuś/mamusia są aktorami czy pracują przy filmie jak mama tejże pseudoaktorki. Co łączy Milę Jankowską, Helenę Englert, Julię Wieniawę? To że wszystkie męczą nas sobą na ekranach, a żadna z nich nie zrobiła nawet kroku w kierunku szkoły aktorskiej. Ja wiem, że posiadanie wykształcenia nie zawsze się wiąże z umiejętnościami, ale tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego. Poprzednie pokolenia dały nam wiele aktorów których dzieci poszły w ich ślady- Łukasz Garlicki, Mateusz Damięcki, Bartosz Opania, Jerzy Stuhr czy nawet Misiek Koterski. Aktorami byli różnymi, ale przynajmniej mieli w sobie choć trochę zapału i chęci by zdobyć te wykształcenie aktorskie. A dzisiaj? Trochę instagrama, trochę znajomości, jakiś film, jakiś serial, kampanie fundacji/marek i jesteś ustawiony. Ja wiem że w Polsce jest cała masa świetnych aktorów i aktorek młodego pokolenia. Ale jak ma być dobrze skoro miejsce im w większych produkcjach zajmować będą takie aktorskie wydmuszki? Polskie kino będzie schodziło coraz niżej i niżej, już teraz najważniejsze są cyferki w arkuszach exceli, nikt się nie podejmie robić filmów na kształt W. J. Hasa, a dodając taką "plejadę" aktorów, nie ważne jak grają, ważne że na instagramie rozpromują+ fani przyjdą, to za kilka lat pozostanie nam już tylko i wyłącznie wracanie do produkcji sprzed lat. Nie wyobrażam sobie żeby kiedykolwiek powstała dobra produkcja z grą aktorską Wieniawy, Englertowej czy Jankowskiej na obecnym poziomie. Tym bardziej jak dalej ich kariery to będzie jedynie osiadanie na wątpliwych laurach...