PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=629}

Królestwo

Riget
8,0 10 078
ocen
8,0 10 1 10078
7,8 12
ocen krytyków
Królestwo
powrót do forum serialu Królestwo

duzo czytalalem o krolestwie von Triera po czym obejzalem film jako serial w tvp i bylem pewien że ogladne wlasnie ten film... po chwili zorientowalem sie że ogladam amerykanska wersie filmu ale i tak patrzalem do konca serii bo byl świetny!

jakie są roznice miedzy tymi Krolestwami i ktore jest lepsze (pytanie do tylch ktorzy widzieli obydwie wersje)

ocenił(a) serial na 10
smakoszz

Roznic miedzy obydwiema wersjami jest sporo - glowna to w duzym stopniu zmieniona fabula w wersji Kinga. Niestety - moim zdaniem byla to zmiana na gorsze. Wersja Kinga ma slaby humor - u Von Triera momentami mozna bylo ze smiechu spasc z krzesla u Kinga mamy jakies spiewy i tance przy stole (zenada). No i klimat - tutaj rowniez wersja dunska jest imo znacznie lepsza - u Kinga wszystko jest jakies nierealne, a scenografia (odcienie zieleni) kompletnie nie pasuje do klimatu szpitala. Wersja Von Triera byla krecona w prawdziwym szpitalu (który w rzeczywistosci nazywa sie wlasnie "Królestwo" i miesci sie w Kopenchadze :)), wersja Kinga w studiu - latwo sie wiec domyslic któa wersja oddaje klimat wielkiego szpitala. No i na koniec - gra aktorska - tutaj wersja Kinga naprawde nie ma sie co umywac do pierwowzoru - zwlaszcza jesli chodzi o postac dr. Stegmana (odpowiednik Helmera z wersji Von Triera) - gral beznadziejnie. U Von Triera Helmer byl prawdziwym draniem pewnym siebie, Stegman z kolei jest potulny jak baranek.
Ogolnie wersja Kinga nie jest zla - zwlaszcza dla kogos ktos nie widzial pierwowzoru. Dla fanów oryginalu zas (do których naleze), wersja amerykanska jest jedynie profanacja oryginalu i malo warta ciekawostka. Ale coz - nie po raz ostatni amerykanie zrobili kiepski remake swietnego filmu.

ocenił(a) serial na 10
smakoszz

Te seriale dzilei przepasc i tyle nie ma zadnego porownania

ocenił(a) serial na 9
smakoszz

ja naleze do tej grupy ludzi ktorzy najpierw widzieli wersje amerykanska a pozniej dunska i musze stwierdzic ze obydwie wersje są bardzo dobre... dunska rzeczywiscie jest genialna ale amerykanska wg mnie jest takze dobra (moze troszke gorsza od von triera ale jednak dobra). polecam wszystkim obejzec wersje kinga oraz von triera i niech kazdy sam rozstrzygnie ktora wersja jest lepsza. ja dla krolestwa von triera daje 9,5/10 a dla wersji kinga 9/10 pozdr fanow horroru

ocenił(a) serial na 9
smakoszz

Moim zdaniem oba Królestwa są dobre. Jednak przeważa "Królestwo" Larsa von Triera. Sądzę, że jest lepszy aktorsko. Jednakże nie uważam, że rola Bruce'a Davisona(Stegman) była zagrana źle. Co prawda nie jest, aż tak dobra jak Jaregarda(Helmer), ale bez przesady. Podoba mi się także, że jest w nim więcej scen z Moesgaardem(np. wizyty u psychologa). Jednak w "Szpitalu Królestwo" nie ma motywu "braciszka", który moim zdaniem był okropny. Jest tam poza tym więcej scen z Mary(za dużo), a przez to mniej scen śmiesznych. Podsumowując polecam obejrzeć oba Królestwa i pozdrawiam wszystkich kinomanów.

smakoszz

Różnice są ogromne! Po pierwsze gra aktorów. U Kinga grają zaledwie poprawnie, natomiast u von Triera aktorzy tworzą postacie wyraziste, mocne, o wyraźnie zarysowanym charakterze, zarówno pierwszo jak i drugoplanowi. Po drugie sama fabuła. Amerykańska wersja trwa dwa razy dłużej niż oryginał, a dzieje się dziesięć razy mniej, akcja jest strasznie rozciągnięta i nudna. Minusów jest nieskończenie dużo. Np. gadające zwierzęta, zbyt mocna charakteryzacja duchów, przez co wyglądały śmiesznie, brak jakiejkolwiek 'grozy' no i wreszcie humor typowo amerykański, którego wogóle nie rozumiem. Jeden z nielicznych plusów to muzyka i czołówka - ma przynajmniej klimat. Duńskie "Riget" to najlepszy horror jaki kiedykolwiek widziałam. Przerażający i zabawny, zaskakujący i dający do myślenia, utrzymany w doskonałym klimacie. Jednym słowem: genialny! Oceniając obie wersje: King: 4/10, von Trier 10/10.

ocenił(a) serial na 10
smakoszz

W wersji amerykańskiej jest dorobione zakończenie. I niestety jest beznadziejne (przynajmniej dla mnie).
Większość wątków została strasznie spłycona. Jak choćby historia odciętej głowy. U Triera wylądowała w końcu u satanistów na ołtarzu :)

ocenił(a) serial na 10
hegemon666

'amerykańskie' Królestwo było serialem typowym dla Amerykanów... Wszystko wyjaśnione, rozwiązana tajemnica, typowy główny bohater, humor - toporny. Dwie walczące strony - dobro i zło. Dobro wygrywa... no mniej więcej wygrywa. Przepiękna piosenka Ivy na początku i przerost efektów nad treścią. Fabuła - nudnawa, czasem wręcz głupia.
Królestwo von Triera - typowe dla niego. Niedokończone wątki, niewyjaśnione tajemnice, groteska, karykaturalizm. Nie ma jednoznacznie dobrych i złych bohaterów. Doktor Stegman - jest wrednym dupkiem, ale nie on jest Złem. Mieszanka stylów, niedopowiedzenie.
Co kto lubi. Uważam Królestwo von Triera za mistrzostwo. Amerykanie wykorzystali pomysł... i jakoś znowu czuję niesmak. Ale to kwestia gustu.

o-jusia

Wyjaśniona tajemnica? To chyba nie oglądałaś o końca :D humor toporny... ta... poza tym, że był mega czarny i psychodeliczny, czyli taki, jakim być powinien :D Szpital Królestwo bardzo mi się podobał, a Królestwa jeszcze nie skończyłam, więc się nie wypowiadam, póki co.

użytkownik usunięty
smakoszz

Odgrzewam bo właśnie jestem w połowie amerykańskiej wersji.
Największą zaletą u triera był nieodżałowany Stig Helmer, którego postać amerykanie bezlitośnie wykastrowali i pozbawili uroku. To była jedna z najlepszych postaci, czyniących z serialu doskonałą czarną komedię, postać z ego rozmiarów niemal należnym bogom, przerysowana bardzo mocno - ale zupełnie w tym przerysowaniu nie została zarżnięta przez genialnego aktora Ernst-Hugo Järegårda. Jedna z najlepszych ról filmowych kiedykolwiek - jego monologi głoszone do Kopenhagi z wysokości nad niższością Duńczyków względem Szwedów to było coś pięknego. Albo megalomańskie zapatrzenie we własne ekskrementy z komicznym komentarzem znad sedesu - miód...
I czas na formę. Trier był wziął i zaangażował do własnego filmu kilka świetnych i pominiętych w wersji amerykańskiej patentów na grozę - groteskę, parodię, komizm i tragedię umiejętnie serwowane świetnym montażem i ujęciami kamery z ręki plus niesamowity sepiowy filtr kolorystyczny - to wszystko sprawia, że w Królestwie jesteśmy jako widzowie całkowicie osamotnieni i bezwarunkowo wciągnięci do tego świata, nie ma tu nic swojskiego, nawet muzyka jest zwariowana i wyobcowana. Amerykanie zrobili z tego soft, w porównaniu z oryginałem, ta wersja jest nijaka, i w zasadzie - mało straszna, dlatego odradzam kolejność oglądania od dupy strony. Groteskę i absurd udają tutaj wygłupy na sali operacyjnej, których szczytowym osiągiem jest wspólne śpiewanie przebojów nad pacjentem w stanie agonalnym. I tyle - łapiduchy są zaledwie dowciapne.
Operacja "świeży powiew" - niestety, nie pamiętam kryptonimu akcji z oryginalnej wersji, ale chyba było to coś podobnego - miała charakter parodiujący amerykańską kulturę pracy, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Amerykanie skopiowali w swojej wersji Królestwa nawet to, co jest nawet dosyć zabawne.
I na koniec prawdziwy koszmar amerykańskiego przemysłu grozy, mianowicie Jodelle Ferland, która dosłownie jest upychana w każdym horrorzydle niemal od dekady, aktorka na która mam prawdziwą alergię od czasów Silent Hilla (a jestem wierną wyznawczynią gry ze starego dobrego psxa).
Nie wiem dlaczego Trier to zrobił (został producentem), nie wiem dlaczego King tam namieszał (wtrącając dla co bardziej uważnych i inteligentnych widzów lubiących konteksty i smaczki, własne dzieła - portier szpitalny czyta książkę samego Kinga), nie wiem po co mrówkojady?
Ze świetnego klimatu oryginału nie zostało prawie nic, aktorzy z USA nie dorównali kreacjom poprzedników - pytanie czy w ogóle widzieli ich w akcji? Fabułę zmieniono, zniszczono, strywializowano. Zrezygnowano z kilku potencjalnie szokujących akcji (głowa z prosektorium, gdzie u diabła podziała się postać doktora Bondo, tego który sobie przeszczepił wątrobę z rakiem? - druga genialna postać tutaj - i jedna z najlepszych akcji w całym serialu), zamiast szatana nie ma nic sensownego. Dwoje młodych z Downem tak świetnie i tajemniczo komentujących wydarzenia zastąpiono dwoma urwisami robiącymi sobie jaja ze Stegmana.
Nie róbcie sobie krzywdy i nie oglądajcie najpierw wersji amerykańskiej.

To chyba w amerykańskiej był 'rześki poranek', a 'świeży powiew' w oryginale. Cytuję: "Mnie to przypomina raczej przeciąg. Oby tylko nie wywiał pana ze stanowiska."
Genialne :)
A Stig to jedna z moich ulubionych postaci w historii kinematografii.

użytkownik usunięty
vikivi

Poranna Bryza - tak chyba było u Triera- oświeciło mnie 5 minut temu:)

Nie jestem pewna, ale teraz mam pretekst, żeby to jeszcze raz obejrzeć :)

ocenił(a) serial na 3
smakoszz

Te seriale dzieli przepaść. Wersja tzw. oryginalna sprawia wrażenie nieudolnej koncepcji, która wykrystalizowała się dopiero w wersji amerykańskiej. Do tego w wersji made by King jest lepsza gra aktorska, dbałość o szczegóły w scenografii, muzyka, zdjęcia... w zasadzie wszystko.
Ale zwykle jest tak, że jeśli powstają dwie wersje jakiejś produkcji, to każda ma swoich zwolenników i zażartych wrogów. Przypuszczam, że ktoś inny mógłby wypowiedzieć się w tym samym tonie, co ja, tylko że odwrotnie - wywyższać wersję oryginalną, a zmieszać z błotem zaoceaniczną.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones