Problem trzech ciał
powrót do forum 1 sezonu

Nie umniejszam oczywiście niczyjej opinii, ponieważ każdorazowo adaptacje wielbionych serii budzą emocje, a nawet kontrowersje, którymi fani wskazują sprzeczność z własnymi wyobrażeniami czy wyrażają swoje przywiązanie do postaci. Czy jednak na pewno akurat w przypadku tego cyklu "puryzm" to odpowiednia postawa?

Przede wszystkim należy podkreślić, że Beniof & Weiss & Woo od samego początku przyjęli założenie, że przenoszą na ekran nie tyle pierwszy tom, co całą trylogię, którą rozpisali ponoć na cztery serie i mając już ukształtowane zakończenie (luksus, którego zabrakło dwóm pierwszym przy okazji "Gry o tron") zapewne wiedzą, na co postawić nacisk, jak rozstawić istotne pionki na szachownicy zgodnie z chronologią, żonglować motywami i ekwiwalentami postaci z całej trylogii, itd. Wg wielu proza Liu jest nieprzekładalna na ten format, dlatego kompromisy i autorskie interpretacje były spodziewane (tak, zdaję sobie sprawę z istnienia serialowej produkcji Tencent, do czego wrócę).

Spotkałem się np. z opinią, że scena kolacji Jin z rodziną Raja była niepotrzebna. Czy ja wiem? Oprócz tego, że naturalnie podbija parę istotnych postaci (formuła przeplatająca dylematy dużego formatu z twardym stąpaniem po ziemi i rutyną sprawdziła się już choćby we wspomnianym serialu), to przede wszystkim stanowi zapewne pobudowę pod ich decyzje w kolejnych seriach. Takie przykłady można mnożyć, nie brakuje tutaj pozornie błahych scen, które wrócą czy zyskają ciężar w przyszłości; na pewno są je w stanie wyśledzić czytelnicy trylogii. Być może najwięcej krytyki zbierają jednak sami bohaterowie.

Pierwszy tom to wizjonerska rzecz na poziomie konceptualnym czy ambicjonalnym (pisana przede wszystkim z miłości do nauki, czego nie ukrywa sam autor), a choć literacko też daje radę, to umówmy się, że Wang Miao pełnił raczej nijaką rolę naszego "awatara" w tym świecie, niż pełnokrwistego protagonisty, więc za kim tutaj tęsknić? Widzowi w serialu planowanym na lata potrzebna jest stała obsada, której losy może śledzić przez kolejne serie i dlatego w pełni uzasadniona wydaje się decyzja, by już teraz wprowadzić wszystkich liczących się graczy, poprzeplatać ich funkcję w przebiegu całej trylogii, dokonać fuzji osobowości, itd. W dodatku fakt, że skupiamy się na losach grupy przyjaciół dodaje nie tylko emocjonalnej podszewki, ale i pozwala na bardziej naturalny przebieg ekspozycji.

Osobną kwestią jest oczywiście to, jak ten zamiar został zrealizowany; nie wszyscy z głównej obsady dostali już teraz materiał, który pozwoliłby im się w pełni wykazać, a obok weteranów takich jak Cunningham czy Wong (tu fakt, że Da Shi brakuje kolorytu, co wynika jednak ze scenariusza) najbardziej porwała mnie póki co Jess Hong, która co ciekawe debiutuje w większym formacie (czyli potencjalne narodziny gwiazdy). Oczywiście dla wielu również istotnym elementem książek była tożsamość kulturowa Chin. Fakt, że osadzenie akcji własnie tam dawało coś unikatowego, niemniej, twórcy z szacunkiem podeszli do najważniejszego, czyli traumy Ye Wenjie na tle rewolucji kulturalnej oraz pewnego sznytu, a w kluczowych rolach nie brakuje aktorów o chińskim rodowodzie. "Globalizacja" i różnorodność entniczna ma tutaj sens nie tylko z uwagi na przystępność dla masowego widza, ale i na poziomie fabularnym – mówimy o zagrożeniu obejmującym całą ludzkość.

Realia są takie, że jeśli ktoś porywa się na serial, którego jeden odcinek wymaga budżetu sięgającego $20 milionów, to pewne ustępstwa i uproszczenia są nieuniknione, a podejście Tencent, gdzie przeniesiono wszystko 1:1 (oczywiście oprócz samej rewolucji...) byłoby proszeniem się o natychmiastowe anulowanie serialu; to medium rządzi się swoimi prawami. Czy zresztą adaptacja musi polegać na tym, by wszystko oddawać w stu procentach? Zawrotne tempo, na które zdecydowali się twórcy nie też pewnie jest wymarzonym przeze mnie, ale z drugiej strony mięsa fabularnego w pierwszym tomie nie było też nie wiadomo ile, i rozumiem, dlaczego pędzą do kolejnych. Obejrzałem wczoraj premierowo odcinki 1-5 i lada moment zabieram się za pozostałe trzy, ale póki co uważam serial za po prostu solidny. I choć zdarzają się zgrzytające dialogi czy dziwne rozwiązania, to szacun za twórców, że przekuli zawiłości prozy w atrakcyjną rozrywkę, godnie oddając jej kluczowe fragmenty oraz esencję. Osobiście czuję jej ducha.

Galadh

Czyli reasumując ta ekranizacja nie powinna powstać. W mojej opinii tej trylogii nie da się przenieść na ekran. No ale cóż, Netflix wszystko zmasakruje w imię hajsu i ideologii

ocenił(a) serial na 7
Galadh

Pełna zgoda. Od siebie dodam, że książkowy oryginał może na poziomie wizji, konceptu był wybitny, natomiast fabularnie... mówiąc wprost: był bardzo słaby. Większość zmian wprowadzonych w scenariuszu oceniam na duży plus.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones